piątek, 8 grudnia 2017

Opowiadanie przeniesione z bloga na Onecie - "Wiewióra"

Opowiadanie wyróżniono kiedyś w konkursie, od niego zaczynam więc przenosiny treści z bloga na Onecie:


Wiewióra 

Wiewióra jest rozwiedziona. Bywa. Nie wyszło. Zawsze była zbuntowana. Ojciec pił, bił, w końcu opuścił matkę i ją. Przysięgła sobie, że u niej będzie inaczej. To ona odeszła, bo ten, którego wybrała, na podobieństwo ojca swego, też pił i bił. Bywa. Niestety to stary schemat, że córki wybierają sobie partnerów na podobieństwo ojców swoich, podobno całkiem podświadomie. Przecież wcale tego nie chciała, żeby pił i bił. Ale stało się, no i teraz jest samotną matką. Odeszła, żeby jej córeczka nie powielała tych schematów i kiedyś w wyborze partnera nie kierowała się złym wzorcem. Odeszła, bo jest zbuntowana i niezależna. Nikt nie będzie nią poniewierał. Nikt nie będzie poniewierał jej córką.

Wiewióra ma 29 lat. Wygląda na 20.

Patologia! Powie mądry pan redaktor w telewizji. Patologia! Powiedzą ci wszyscy bez grzechu, co to pierwsi rzucą kamieniem. Podniosła rękę na święte stadło małżeńskie! Samotna matka! I to taka młoda! Kolczyk w nosie! Skóra, glany i pas z ćwiekami! A jaka fryzura! Czerwone włosy! Diablica!

Wiewióra jest dobrą matką. Jej wygląd to jej prywatna sprawa. Wygląda tak, bo chce, bo lubi, bo protestuje. Krzyczy tymi nastroszonymi, czerwonymi włosami, glanami, kolczykami, że nie jest oportunistką, obłudnicą, lukrowaną hipokrytką! Jest sobą i ma w nosie jak ją postrzegają! Niech sobie myślą, co chcą!

Sąsiadki z jej obskurnej kamienicy zerkają na nią spode łba, ledwie odbąkując „dzień dobry”. Patrzą na jej córeczkę ze współczuciem. Biedne dziecko, taka matka, zapewne satanistka i na pewno się puszcza! Wszyscy wiedzą lepiej. Co to za dziwadło? Podobno była mężatką! Jaka była z niej żona? Nic dziwnego, że ją zostawił, kto by wytrzymał z taką? Kiwają głowami zatroskane matrony, matki Polki, szlachetni mężowie i ojcowie. Wiedzą o niej wszystko – kiedy wychodzi, o której przychodzi, kto u niej jest, o której przyszedł, o której wyszedł. Biusty suszą się na parapetach, trwa wymiana informacji.

Ale tylko Wiewióra myje klatkę schodową, gdy przychodzi jej kolejka. Bywa.

Bzdura! Nic nie wiedzą. Wiewióra się z nimi nie spoufala. Nic ją nie obchodzi to całe towarzystwo, któremu się wydaje, że wie o niej więcej, niż ona sama o sobie.

Wiewióra jest naprawdę dobrą matką. Jej córeczka jest małą księżniczką, której nie może niczego zabraknąć, a na pewno matczynej miłości. Wiewióra pisze dla niej bajeczki, wierszyki, razem układają piosenki i grają w Chińczyka. Wiewióra jest zdolna jak diabli. Skończyła studia, pracuje. Kto by pomyślał? Matronom i ich mężom nawet do głowy to nie przyjdzie, a jej nie zależy, żeby ich wyprowadzić z błędu. Wisi jej to.

Jest też dobrą córką. Przynajmniej dwa razy w tygodniu odwiedza matkę, która mieszka na drugim końcu miasta. Matka jest chora, potrzebuje pomocy i ją otrzymuje. Wiewióra bardzo kocha swoją matkę. Boi się. Boi się, że ta niestara jeszcze kobieta odejdzie zbyt szybko. Jest przecież jeszcze potrzebna – jej, wnuczce, światu! Czym będzie ten świat bez niej?! No czym?! Ociera łzy. Musi być silna!

Wiewióra nie chodzi do kościoła! To niedopuszczalne! Ona wpuszcza do mieszkania Świadków Jehowy! Heretyczka! Gdybyż oni jeszcze wiedzieli, że ten, który ją tak często odwiedza jest gejem! Lincz? Może nie, ale na taczkach to by ją chyba wywieźli razem z tym zboczeńcem! Łatwiej wybaczyć rozwiązłość niż przyjaciela geja! Słyszała kiedyś parapetową dyskusję i wie, co myślą o takich jak on, więc się nigdy nie dowiedzą. Zatem gdy idą razem na koncert albo do kina, to Wiewióra bierze go za rękę, czasem się przytula i tak paradują, zanim nie znikną im z oczu. Bywa też, że całą noc grają w scrabble i popijają białe wino, albo dyskutują do białego rana o filmie, literaturze, o życiu. Wiewióra kocha go siostrzaną miłością, on ją też kocha, jak brat.

Innymi mężczyznami gardzi, doznała zbyt wielu krzywd od tych, których najbardziej kochała. Bywa. Może kiedyś jej to przejdzie, nie wie. Nie zależy jej na tym.

Tak, taki właśnie jest ten świat, że byle zarzygany menel spod budki z piwem czuje się w prawie naurągać Murzynowi, gejowi, innowiercowi, dziewczynie z czerwonymi włosami i z kolczykiem w nosie, bo czuje się lepszy, biały, heteroseksualny, prawowierny i swój! No i jest mężczyzną! Tak, taki jest ten świat! I dzieje się tak przy milczącej aprobacie tych pozostałych wszystkich lepszych, swoich, normalnych, heteroseksualnych i prawowiernych. Nikogo to nie dziwi, nikt nie protestuje, ba, nawet uważają, że ma rację, że jest głosem ludu. Ich głosem. Nie chcą tu zboczeńców, kolorowych (asfalt powinien leżeć na swoim miejscu!), dziwolągów, kociej wiary. Dobrze gada! Dać mu wódki! Rechot, rozbawienie. Czasem ktoś się ujmie, ale potem tego żałuje. Potrafią zaszczuć w imię miłości bliźniego.

Wiewióra raz się wtrąciła. Mało jej nie pobili. Upiekło jej się tylko dlatego, że jest dziewczyną, choć dziwolągiem, ale jednak dziewczyną. Niektórzy nadal uważają, że nie wypada bić dziewczyny. Obyczaje, jak widać, jeszcze całkiem nie upadły.

Co jest przyczyną niechęci? Co rodzi agresję? Strach! Ludzie boją się tego, co nieznane, czego nie rozumieją. W jedności siła. A przecież wystarczyłaby odrobina dobrej woli, trochę starań by poznać i zrozumieć tę inność, przestać się jej bać.

Wiewióra wierzy w Boga. W Boga, a nie w Kościół, w Boga, a nie w księży, w Boga, a nie w papieża. Postrzega Boga jako tę siłę sprawczą, jaka dała początek wszystkiemu, ale powątpiewa, czy Bóg ma jeszcze wpływ na losy tego świata. Może kiedyś miał, gdy spuszczał na ludzi te wszystkie plagi opisane w Biblii. Teraz chyba już nie. Wiewióra poszukuje. Wątpi i poszukuje, dlatego jeśli ma okazję, to dyskutuje i z księdzem, i z pastorem, i z ateistą, i co gorsza – ze Świadkami Jehowy! Wpuszcza ich do swojego mieszkania, robi im herbatkę i dyskutuje. Zazwyczaj nie zgadza się z nimi, ale to dzięki nim zaczęła poszukiwać, zaczęła czytać i drążyć temat. Nawet zaczęła się modlić. Ale dziwna to modlitwa. Najczęściej podziękowanie. Rzadko prosi, wszak nie wierzy, że coś może się zmienić, raczej polemizuje, przedstawia swoje racje, pyta, ale nie otrzymuje odpowiedzi. Bywa.

Do Wiewióry przychodzi Baśka. Mała, filigranowa, zawsze elegancka rozgadana trzpiotka. Zupełne przeciwieństwo ekscentrycznej Olki. Tak, tak, Wiewióra ma imię – Olga. Ale nikt tak jej nie nazywa. Od dzieciństwa nazywają ją Wiewiórą, bo jej miedziane włosy są naturalnego koloru. Ale zdziwiłyby się sąsiadki, gdyby o tym wiedziały! Mają ją za farbowaną sukę, co im pozwala nie lubić jej bez wyrzutów sumienia. Ich niechęć usprawiedliwiają te wszelkie kolczyki, ćwieki, nastroszone rude włosy, małomówność i brak poufałości. Zresztą, kto by się z taką spoufalał, nawet, jeśli by tego bardzo chciała?!

A z Baśką rozumieją się doskonale. Może na zasadzie przeciwności. Zawsze mają o czym rozmawiać. Przy Baśce Wiewióra staje się gadatliwa. Niemożliwe? A jednak! Gadają jak nakręcone, śmieją się, opowiadają sobie durne kawały, razem ganiają na zakupy i każda z nich cierpliwie znosi, gdy ta druga godzinami przebiera w rzeczach, których ta pierwsza nigdy by na siebie nie założyła. Ale w sklepie z płytami lub w księgarni panuje nadzwyczajna zgoda. Wybierają razem, zakupy dzielą między siebie, a potem się wymieniają. I taniej, i jest okazja do spotkań.

Baśka miała ciężko chorą córeczkę. Poznały się z Wiewiórą w hospicjum, bo Wiewióra była jakiś czas wolontariuszką. Obie towarzyszyły temu dziecku w jego ostatniej drodze. Teraz są przyjaciółkami na życie i na śmierć. Bo to śmierć je zjednoczyła. Bywa.

Baśka z trudem się pozbierała, ale wróciła do życia. I kocha Wiewiórę. To dzięki niej potrafi się znowu śmiać. Wiewióra zrezygnowała z wolontariatu, gdy rozchorowała się jej mama. Zresztą, z każdym odejściem kolejnego dziecka umierała też cząstka Wiewióry. Dłużej by tego nie zniosła. Niestety.

Tak, więc Wiewióra ma dwoje przyjaciół, ale nie ma koleżanek, nie ma kolegów. Jest właściwie typem samotnicy i milczka. Wiele razy ją zraniono, wiele razy nadużyto jej zaufania. Więc teraz jest nieufna.
Bywa.

Nie wierzy ludziom, nie wierzy w ludzi. Trochę się boi, że to wpłynie na psychikę jej małej. Nie chce, żeby i ona stała się odludkiem. Zupełnie nie wie, jak ma postępować. Chciałaby, żeby jej dziecko miało więcej ufności do świata. Oczywiście bez przesady. Zbytnia ufność jest zagrożeniem. Wie coś o tym, oj wie.
*
Gdy spotkasz Wiewiórę, na pewno ją rozpoznasz. Uśmiechnij się wtedy do niej, tak spontanicznie, prosto z serca. A ona napisze kiedyś o tym wiersz. Bo Wiewióra ma talent. Będzie poetką, choć jeszcze o tym nie wie. Zacznie pisać, gdy odzyska wiarę w ludzi.
*
Wczoraj ktoś podrzucił jej kociaka. Maleństwo. Piszczało w pudełku pozostawionym pod drzwiami. Znalazła go rano, gdy wychodziła do pracy. Zapewne ktoś z sąsiedztwa, no bo kto inny? Jakiś dzieciak pewnie.

Uśmiecha się. Najwyraźniej ktoś w nią wierzy. W jej dobre serce. Oczywiście, że przygarnie to biedactwo. Lubi zwierzęta. Jej córeczka od razu wpadła w zachwyt. Będzie miała o czym opowiadać w przedszkolu.


***********************************




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny. Zachęcam do komentowania.

W przypadku braku konta na Google lub Fb i logowania się jako "Anonimowy", bardzo proszę o podpisanie się w treści komentarza, gdyż chciałabym wiedzieć, kto do mnie pisze.

Każdy komentarz jest dla mnie cenny, jednak komentarze obraźliwe i zawierające wulgaryzmy będą konsekwentnie usuwane. Dobre maniery i kulturę słowa cenię ponad wszystko.

Szczególnie polecam:

Fraszka na gościa