Ach ten Meksyk!
27.12.2017 r.
Już jestem, Święta spędziłam w Meksyku na szesnastodniowej wycieczce objazdowej o nazwie "Wielka Konkwista". Przywiozłam mnóstwo wrażeń, zdjęć i drobiazgów, przed kupieniem których nie mogłam się oprzeć, mimo iż przysięgałam sobie, że nie będę niczego kupowała. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, które napisaliście w międzyczasie. Mam nadzieję, że Święta upłynęły Wam spokojnie i bezproblemowo. Teraz czekamy na Nowy Rok!
Mam zamiar opisać tu szczegółowo, gdzie byłam, czego się dowiedziałam i co widziałam, ale w pierwszej kolejności muszę uporządkować sprawy z przenosinami bloga z Onetu. Zatem relacja z wycieczki pojawi się, gdy już się uporam z całym tym bałaganem. Czasu zostało już niewiele.
Teraz tylko króciutko:
Meksykańskie miasta są pięknie udekorowane choinkami, szopkami, lampkami, które skrzą się w takiej ilości, że nawet po zmroku jest jasno. Czasami miałam wrażenie, że konkurują ze sobą w kategorii "największa choinka" lub "największa ilość szopek". A poza tym niewiele więcej mają wspólnego z naszymi Świętami. Meksykanie nie wariują jak my, nie stoją tydzień przed Wigilią nad garami, owszem odwiedzają kościoły w świąteczny czas, ale też podróżują całymi rodzinami - hotele w Acapulco, Cancun i innych kurortach pełne są właśnie Meksykanów. Wygrzewają się na plażach, bawią się - czyli autentycznie świętują, wypoczywają i mają w nosie przedświąteczną histerię zakupowo - przygotowawczą. Nasza wycieczka Boże Narodzenie spędziła w Cancun na plaży. W autokarze podczas przejazdu z lotniska do hotelu (lot wewnętrznymi liniami z Mexico-City do Cancun) pośpiewaliśmy kolędy i tyle było akcentu świątecznego. A tak w ogóle, to wreszcie miałam po tylu latach prawdziwie świąteczny wypoczynek - nie urobiłam się, wszystko podsunęli pod nos gotowe (all inclusiv), zero sprzątania, pichcenia, gotowania, zmywania - żyć, nie umierać!
Miejscowość turystyczna, znany kurort pełen turystów z całego świata, a więc nawet 25 grudnia w Cancun czynne są sklepy, kantory, restauracje, nawet supermarket. Nikt nie bije piany o wolne od handlu niedziele i święta. Jest popyt, więc jest podaż.
Ludzie przemili - uśmiechają się, pozdrawiają, zagadują. Wszystkim polecam ten kraj do odwiedzenia. Było fantastycznie! 😊😁😊
Mam zamiar opisać tu szczegółowo, gdzie byłam, czego się dowiedziałam i co widziałam, ale w pierwszej kolejności muszę uporządkować sprawy z przenosinami bloga z Onetu. Zatem relacja z wycieczki pojawi się, gdy już się uporam z całym tym bałaganem. Czasu zostało już niewiele.
Teraz tylko króciutko:
Meksykańskie miasta są pięknie udekorowane choinkami, szopkami, lampkami, które skrzą się w takiej ilości, że nawet po zmroku jest jasno. Czasami miałam wrażenie, że konkurują ze sobą w kategorii "największa choinka" lub "największa ilość szopek". A poza tym niewiele więcej mają wspólnego z naszymi Świętami. Meksykanie nie wariują jak my, nie stoją tydzień przed Wigilią nad garami, owszem odwiedzają kościoły w świąteczny czas, ale też podróżują całymi rodzinami - hotele w Acapulco, Cancun i innych kurortach pełne są właśnie Meksykanów. Wygrzewają się na plażach, bawią się - czyli autentycznie świętują, wypoczywają i mają w nosie przedświąteczną histerię zakupowo - przygotowawczą. Nasza wycieczka Boże Narodzenie spędziła w Cancun na plaży. W autokarze podczas przejazdu z lotniska do hotelu (lot wewnętrznymi liniami z Mexico-City do Cancun) pośpiewaliśmy kolędy i tyle było akcentu świątecznego. A tak w ogóle, to wreszcie miałam po tylu latach prawdziwie świąteczny wypoczynek - nie urobiłam się, wszystko podsunęli pod nos gotowe (all inclusiv), zero sprzątania, pichcenia, gotowania, zmywania - żyć, nie umierać!
Miejscowość turystyczna, znany kurort pełen turystów z całego świata, a więc nawet 25 grudnia w Cancun czynne są sklepy, kantory, restauracje, nawet supermarket. Nikt nie bije piany o wolne od handlu niedziele i święta. Jest popyt, więc jest podaż.
Ludzie przemili - uśmiechają się, pozdrawiają, zagadują. Wszystkim polecam ten kraj do odwiedzenia. Było fantastycznie! 😊😁😊
*
Moja wielka włoska wycieczka – trasa opisana limerykami (179 – 189)
W lipcu 2016 r. wybrałam się na wycieczkę do Włoch, która zajęła mi z dojazdem do Warszawy i z przyjazdem z Warszawy do Ełku prawie 12 dni. Moja relacja z tej wycieczki ograniczy się do podania trasy, ale w sposób nietypowy, bo kolejne odwiedzane miasta i miejsca są umieszczone w limerykach. Nie będę opisywać tego, co oglądałam, bo każdy sobie może sprawdzić, co w danym mieście jest ciekawego do zobaczenia. Nie będę powielała treści z netu, książek i przewodników turystycznych. Dodam tylko, że wycieczka była super, wrażeń moc i snuję już plany, dokąd się udać w przyszłym roku, bo ciekawość świata jest u mnie coraz większa. No to do dzieła!
Dzień pierwszy i kawałek dnia poprzedniego: Ełk – Warszawa – Udine (nocleg)
Dzień drugi - Wenecja – zachwycająca w porannym słońcu i jedyna w swoim rodzaju (limeryk 179)
Gondolier z Wenecji
Nie znosił lukrecji
Lecz się zaparł
I z niej napar
Pijał bez obiekcji.
Dzień trzeci – dostojna i urokliwa Padwa (limeryk 180) oraz po południu – zaiste cudowna Piza - Pole Cudów – trzeba ujrzeć to na własne oczy, żadne zdjęcie tego nie odda! (limeryk 181)
Sklepikarka w Padwie
Piękne córki ma dwie,
Już bez cnoty
Na nic płoty…
Coś o tym sąsiad wie!
Pewna pani z Pizy
Uśmiech Mony Lisy
Trenowała
Rok bez mała,
Aż ją dopadł kryzys.
Dzień czwarty - Florencja z jej koronkowo utkaną z kamienia i marmuru gotycką katedrą Santa Maria Del Fiore… oraz pysznymi lodami! (limeryk 182)
Pewien mnich z Florencji
Wyzbył się potencji.
W ciągłym zwisie
Wciąż mu śni się
Bezsens egzystencji…
Dzień piąty - Rzym (Colosseum, Forum Romanum, Kapitol i cała reszta warta zobaczenia, z czego części nie dało się zobaczyć z braku czasu) – limeryk 183
Grafoman z Rzymu
Nie znalazł rymu.
Wciąż szuka.
Ta sztuka
Nie wychodzi mu.
Dzień szósty - Watykan – muzeum, Panteon, Bazylika i plac Świętego Piotra, Gwardia Szwajcarska w tych ich dziwacznych strojach i sami zresztą wiecie, co w Watykanie można zobaczyć (limeryk 184)
Zakonnica w Watykanie
Obżarła się na śniadanie,
Teraz utyka
Wstając z klęcznika,
Bo ją wierci grzech w kolanie.
Dzień siódmy – Monte Cassino (bez limeryku, bo chyba jednak nie wypada),Neapol (limeryk 185), Pompeje (limeryk 186)
Gangster z Neapolu
Bagnet w parasolu
Ukrył sprytnie -
Numer wytnie
Gliniarzom z patrolu.
Dziadek zwiedzając Pompeje
Co chwilę z zachwytu pieje,
Gdy widzi liczne
Domy publiczne.
Żal mu, że stare to dzieje!
Dzień ósmy – wyspa Capri z jej skałami Faraglioni, grotami, willami, ogrodami Augusta, plażami, jachtami pływającymi wokół po cudownie niebieskiej wodzie morza Tyrreńskiego (nawet był czas na plażowanie i kąpiel). Bajka! (limeryk 187 – pokrętny, bo bądź mądry i znajdź rym do Capri!)
Pewien szelma z Capri
Na czat wchodził na pri-
ma aprilis
I tam jako „Lis”
Żarty robił na priv.
Dzień dziewiąty - Asyż – inny wymiar, podróż w czasie, średniowieczne miasto zachwycające swoją urodą, klimatyczne i urzekające. Fantastyczne! Trzeba zobaczyć na własne oczy, by to poczuć. Koniecznie! (limeryk 188)
Na kamieniu w Asyżu
Siedzi żebrak przy krzyżu.
Straszny upał,
Boli dupa,
I brak cienia w pobliżu…
Po zwiedzaniu Asyżu udaliśmy się na ostatni nocleg w okolice Udine, staliśmy w korku pod Bolonią, więc z nudów układałam swoje limeryki, a choć Bolonii nie było w planie wycieczki, to napisałam limeryk i z tym miastem jako podstawą rymu a. Przypominam, że limeryk ma układ rymów aabba, gdzie podstawą rymu a jest nazwa geograficzna podana na końcu wersu pierwszego. (limeryk 189)
Alergiczka z Bolonii
Od zapachu piwonii
Dostała czkawki
I wpadła w drgawki,
Teraz leży w agonii…
Ten czarny humor i ta agonia to wynik stresu spowodowanego korkiem i wydłużającym się czasem podróży. Ale skoro napisałam, to zamieszczam.
Dzień dziesiąty i jedenasty – powrót do Polski, do Warszawy, potem z Warszawy do Ełku.
Włochy kocham, wielbie. Wrzuciłam pieniążka do Di Trevi więc na pewno wrócę.
OdpowiedzUsuń