Kochani odwiedzający ten blog,
Po powrocie z sanatorium ruszyłam "z kopyta" i w pracy, i w domu. Priorytetem jest walka o moje zdrowie po kilkudziesięciu latach trucia się nabiałem, by zniwelować jak najlepiej i jak najszybciej skutki tego trucia - wszelkie złogi w organizmie i inne świństwa, które potrafią dokuczyć, a o których wiedziałam, że są, tylko nie znałam przyczyny - dlaczego?
Środkiem do przywrócenia równowagi w organizmie i na pozbycie się wszystkiego, co mu niepotrzebne, i co mu szkodzi powinna być w moim przypadku dieta dr Ewy Dąbrowskiej. Jest to 42-dniowy post warzywno - owocowy. Dziś minie 11 dzień, odkąd tę dietę wdrożyłam. Przygotowałam się solennie, nabyłam i przestudiowałam dostępną literaturę i póki co - trwam.
Komponowanie posiłków z ograniczonej ilości i rodzajów warzyw (bez ziemniaków, roślin strączkowych, ponoć też bez bakłażana) oraz nielicznych owoców (dopuszczalne są w niewielkiej ilości jabłka, grejpfruty, cytryny oraz garsteczka jagodowych raz na jakiś czas) zajmuje sporo czasu i wymaga wiele inwencji. Do tego wskazany ruch na świeżym powietrzu, gimnastyka itp. Jeśli do tego dochodzi praca (a tam zastałam istny dom wariatów, czy jak kto woli - czeski film - wieczne reformy, a co za tym idzie - niekończące się wymysły kolejnych ekip rządzących) - wierzcie mi, na bloga nie starcza już czasu, ani na jego prowadzenie, ani na odwiedzanie systematyczne blogów zaprzyjaźnionych. Wybaczcie mi zatem, że na razie moja aktywność tutaj straci na intensywności przez pewien czas. Póki co skupiam się na gotowaniu zupek na wodzie, siekaniu surówek, chodzeniu z kijkami, kręceniu na rowerku no i oczywiście ogarnianiu tego, co zastałam w pracy.
Co jakiś czas wpadnę tutaj z relacją, jak mi idzie.
W sobotę rozpoczęłam przygodę z ogólnopolską, a właściwie chyba międzynarodową inicjatywą "parkrun". Są to biegi miejskie po terenach zielonych. Każdy przemieszcza się na trasie 5 kilometrów albo biegiem, albo z kijkami, ponoć czasem też na rolkach, czy hulajnodze. Wszystko, co napędzane siłą mięśni jest dozwolone. Było 16 osób - 13 biegaczy i my - 3 kobitki z kijkami. Pogoda dopisała. Bardzo mi się spodobało, bo w towarzystwie zawsze raźniej, niż samej wędrować kilometrami. Na pewno nie był to mój ostatni raz. W Ełku biegi odbywają się w każdą sobotę o godzinie 9:00.
Na zakończenie tego wpisu zachęcam do poczytania sobie o poście dr Ewy Dąbrowskiej. Myślę, że co jakiś czas każdemu by się przydał. Dla zdrowia i figury. Pozdrawiam serdecznie 😃